Zawsze
lubiłem stanowczość Jezusa. Stanowczość, która wypływa z
miłosierdzia. Z dbałości o człowieka.
Najczęściej,
gdy czytałem te słowa przywoływałem obraz złego duchowieństwa,
a tego jest bez liku. Ale często myślałem także o ludziach
świeckich, którzy gardzą tymi, którzy są biedni,
niewykształceni, pogrążeni życiem.
A
dzisiaj patrzę nie na innych, lecz na siebie. Czy i ja zbyt często
nie wywyższam się? Czy panuję nad swoją pokorą? Czy nie jest
zbyt pyszny? Czy nie tłumaczę tylko siebie, a zapominam o racjach
innych?
Wiele
pytań?! Ważne, że nadal je stawiam.
Łk
11, 42-46
Jezus
powiedział do faryzeuszów i uczonych w Prawie: "Biada wam,
faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego
rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą.
Tymczasem to należało czynić i tamtego nie opuszczać.
Biada
wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i
pozdrowienia na rynku.
Biada
wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie
bezwiednie przechodzą".
Wtedy
odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: "Nauczycielu,
tymi słowami nam też ubliżasz". On odparł: "I wam,
uczonym w Prawie, biada. Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do
uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz