31.12.2010

piątek, 31 grudnia

Wspaniała Ewangelia.
Nie darzę wielkim uczuciem św. Jana. Jest dla mnie nieobiektywny, wręcz służalczy. Ale TA Ewangelia jest wspaniała.
Poezja smaku. Milion interpretacji dla ludzi niewierzących. A dla katolików? Wypełniło się Słowo. Jezus się narodził, Jezus umarł na krzyżu, Jezus zmartwychwstał.
Ale zapomnijmy O TYM. Pomyślmy o sobie i od dobrego słowa zacznijmy nowe życie, nową drogę, Nowy Rok.
Łatwiej nam będzie zrozumieć sens tego zdania: Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.
Niech tak będzie ZAWSZE.


J 1, 1-18


Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: "Ten był, o którym powiedziałem: «Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie»". Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

30.12.2010

czwartek, 30 grudnia

Mówić o Jezusie. Nie rozpowiadać. Ale mówić i próbować zrozumieć.
Spotkałem kilka dni temu starą kobietę. Twarz w bruzdach, dłonie popękane mrozem życia. Unikam rozmów, gdy czuję od kogoś alkohol. A tak było i w tym wypadku. Ale kobieta nie dawała za wygraną i czepiała się moich oczu. Nie była pijana, więc może to mój węch zawinił. Złe rozpoznanie.
Poprosiła o część gazety, którą czytałem. Potem o całą. Następnie o wafelka. Po chwili, gdy wróciłem do przedziału, o papierosa. Chciała też pieniędzy, ale miałem tylko na śniadanie i nie zostawiłem jej „wdowiego grosza”.
Wyglądała źle, ale miała piękne oczy. Smutne, ale piękne. I to one mnie ujęły, gdy wypowiadała ostatnie zdania, zanim wysiadłem.
Modli się pan czasami? - zapytała.
Staram się.
O co?
Dziękuję za każdy dzień i proszę o łaskę dla siebie i innych na kolejne.
A za mnie się pan pomodli?
A jak ma pani na imię?
Nieważne. Mam nadzieję, że Jezus mnie zna. Będzie wiedział o kogo chodzi.


Łk 2, 36-40

Gdy Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą.
Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.

29.12.2010

środa, 29 grudnia

Gdy życie biegnie błogo, niewielu z nas zastanawia się nad obecnością Boga. Gdy popadamy w tarapaty, jest (niestety) podobnie.
Marzy mi się życie średnie. Bez wielkim wzlotów, bez wielkich upadków. Proste. Ważne. Potrzebne.
W takimi życiu chcę odnaleźć Pana. Chcę Go zobaczyć.
Gdy żyłem jak chciałem – Jezus był dodatkiem, przystawką. Teraz? Do teraz była daleka droga. Droga zaprzeczeń i wyrzeczeń. Jestem blisko Boga, ale wciąż czuję się oszustem. To wciąż nie jest TO.
Muszę poczuć Jezusa w swoich słowach, czynach. W każdym oddechu.


Łk 2, 22-35

Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: "Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu". Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
"Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela".
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu".

28.12.2010

wtorek, 28 grudnia

Dzieci zabite ze strachu, mordowane w przekonaniu wielkości.
Herod bał się Jezusa, Jego siły, możliwości. Bał się utraty władzy, jak każdy kacyk. Ale czy strach może usprawiedliwiać grzech? Nigdy!
Wielokrotnie tłumaczyłem swoje postępowanie strachem. To dzięki niemu czułem się rozgrzeszony, ale to on jest i często był moim największym wrogiem. Bo strach nie podpowiada, strach tumani. W strachu nie można kochać. W strachu można nienawidzić. W strachu można umrzeć, nigdy narodzić.
Nie można uwierzyć ze strachu, nie można ofiarować i dawać. W strachu można tylko brać i chcieć jeszcze więcej. W strachu nie wyzdrowieję, w strachu nic nie zrozumiem.
Chciałbym przestać się bać.


Mt 2, 13-18

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić"" On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: "Z Egiptu wezwałem Syna mego".
Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do dwóch lat, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców. Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: "Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma".

27.12.2010

poniedziałek, 27 grudnia

Dlaczego zaledwie dwa dni po uroczystych narodzinach Jezusa, słyszymy w kościele o pustym grobie Pana?
Jezus narodził się, by wypełnić Słowo. By nas uratować i wspomnienie pustego grobu nie jest tylko historią Jana, który zobaczył i uwierzył. Jest napomnieniem nas wszystkich, abyśmy pamiętali, że PRAWDZIWE narodziny Jezusa dopiero nastąpią. Trzy dni po Jego ukrzyżowaniu.
Radość z narodzin niewinnego dziecka nie może nam przesłonić sensu tych narodzin, a sensem jest śmierć na krzyżu. Za nas, za nasze grzechy, dla naszego zbawienia.

J 20, 2-8

Pierwszego dnia po szabacie Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: "Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono".
Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka.
Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.

26.12.2010

ŚWIĘTEJ RODZINY JEZUSA, MARYI I JÓZEFA

Gdy byłem dzisiaj w kościele, to zabrakło mi wspomnienia świętego Szczepana, pierwszego męczennika. Ustanowienie święta Świętej Rodziny wzrusza, ale i drażni. Dlaczego?
Usłyszałem dzisiaj list hierarchów na temat rodziny. Biskupi napisali go we wrześniu i sprawę uznali za odfajkowaną. Księża list przeczytali, wierni wysłuchali. Bęc! Nie lubię tak.
Do tej pory, gdy ktoś mnie pytał (tak wiem, że święto Rodziny mamy nie od dzisiaj) po co i dlaczego mamy drugi dzień świąt – opowiadałem heroiczną postawę Szczepana. Teraz cisza. Dzisiaj w kościele nawet słowa na Jego temat.
Rodzina jest WIELKIM DAREM od Boga, ale uczmy się świętować z godnością, a nie realizujmy planów kilku hierarchów.
Szczepan i jego męstwo były wielkie i na pewno Świętej Rodzinie takie zapomnienie o nim przez duchowieństwo nie spodobałoby się Jej...


Mt 2, 13-15. 19-23

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić". On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez proroka: "Z Egiptu wezwałem Syna mego".
A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia". On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaus w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w stronę Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: "Nazwany będzie Nazarejczykiem".

25.12.2010

sobota, 25 grudnia

NARODZIĆ w sobie Jezusa. Narodzić się wraz z Nim.
To jest możliwe, to nie jest łatwe, to nie jest cud, to nie jest zwykłe.
Każdego dnia mam w sobie chęć zmiany, odmiany. Każdego dnia jest pełen wiary i nadziei. Każdego dnia bywam samotny i przegrany. Każdego dnia, mówię: jeszcze nie przegrałem. Każdego powtarzam: - To nie tak miało być. Każdego dnia marnuję czas swój i innych. Każdego dnia marzę, by zdarzył się ten dzień, który może być początkiem.
Każdego dnia ślepnę, tracę słuch i bełkoczę. Każdego dnia. A dzisiaj? Dzisiaj narodził się Jezus. Teraz czekam na swoje narodziny.


Łk 2, 15-20

Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: "Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił". Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.

24.12.2010

piątek, 24 grudnia

Czy tym razem zrozumiem więcej?
Czy dzień narodzin Pana zmieni moje podejście do życia? Do innych, do samego siebie?

Zawsze jest dobry czas, by zacząć. Ale brakuje refleksji, brakuje spokoju. Czy teraz będzie inaczej? Czy nie będą to puste słowa, czcze deklaracje? Czy przestanę pytać, a zacznę swoim świadectwem udzielać odpowiedzi?
Mam w sobie wciąż sporo naiwności, by dawać sobie szansę, by nie przekreślać wszystkiego, by planować przyszłe życie.
Budzi się we mnie optymizm, nie wiem czym poparty, ale wolę w radości witać Pana, niż kolejny raz płakać i użalać się.
Siła moja tkwi w wierze, w miłosierdziu Boga Ojca i Jego Syna, dzisiaj narodzonego z Maryi Panny.


Mt 1, 1-25

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem Króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

Początek krótszej perykopy

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, ja mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus.

23.12.2010

czwartek, 23 grudnia

Przypomnienie narodzin Jana, przypomnienie wielkiej wiary Elżbiety.
Ręka Pańska była na Janie. Ludzie zastanawiali się kim będzie. Stał się wielkim orędownikiem przyjścia Jezusa, tego którego już jutro w nocy powitamy.
Wiem, że jest w tym pewnego rodzaju naiwność, może i infantylność, ale dla wychowanych w tradycji chrześcijańskiej – to ważna, radosna chwila. Chwila dziwnego odprężenia, spokoju, zwolnienia.
Nie będę już wspominał spędzonych w samotności świąt, będę myślał o tym co teraz i tutaj. Życzę Wam i sobie: obudźmy w sobie nadzieję. Nadzieję na lepsze życie.


Łk 1, 57-66

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: "Nie, lecz ma otrzymać imię Jan".
Odrzekli jej: "Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię". Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: "Jan będzie mu na imię". I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i mówił wielbiąc Boga.
I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: "Kimże będzie to dziecię?" Bo istotnie ręka Pańska była z nim.

22.12.2010

środa, 22 grudnia

Piękne słowa Maryi, urzeka swoją miłością i wiarą.
Chciałbym kiedyś rozmawiać z Bogiem tak pięknie, a co najważniejsze chciałbym wierzyć w każde wypowiedziane słowo. Chciałbym roztropnie pytać i w skupieniu słuchać.
Chciałbym mieć w sobie tyle pokory, by wybaczyć tym, którzy mnie zranili. Chciałbym, aby Ci którzy przeze mnie cierpieli znaleźli wreszcie ukojenie i przebaczyli mi.
Chciałbym mieć jeszcze cel, pomysł, zapał.
Chciałbym dobrze przeżyć swoje życie, powierzając je Bogu. Tak jak Maryja.


Łk 1, 46-56

W owym czasie Maryja rzekła:
"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy,
oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia
nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu,
a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami,
a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki".
Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.

21.12.2010

wtorek, 21 grudnia

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.
Radujmy się z przyjścia Pana.

Bałem się tych świąt. Od kilku tygodni stres zjadał mnie po kawałku. Teraz wiem, że nie spędzę ich sam. Pierwszy raz od kilku lat. Będzie inaczej. Postaram się... Jezu – widzisz to, że śmieję się teraz głośno i wyraźnie – bo moje „postaram się”, brzmi naprawdę zabawnie. Tak często wypowiadam te dwa słowa...
Brak mi – dzięki Bogu, nie tylko mi – wielkości i pokory Maryi i Elżbiety. Ale nadal wierzę, nadal się staram i dziękuję, że jestem, że się nie podałem. Tylko ja i Ty, Boże wiesz jak byłem bliski wielkiego, ostatecznego upadku. Wróciłem.


Łk 1, 39-45

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".

20.12.2010

poniedziałek, 20 grudnia

Pełna łaski, umiłowania. Wybrana Matka, umiłowany Syn.
Niektórzy toczą spory, że naukowo nie jest możliwe Boże Narodzenie. Kiedyś podejmowałem dyskusję i nawet ulegałem, poddawałem się sugestii i pasowałem. Dzisiaj nie zamierzam przegrywać, poddać się.
To nie jest cud. To jest po prostu „zwykłe” Boga działanie.
Wybrał Matkę dla swojego Syna, bo wiedział jak wielka jest Jej cnota i wiara. Wiedział, że to Ona zasługuję na łaskę, a my na Jej dziecko. Dziecko, które zbawiło nas.
Czekajmy Jego ponownego przyjścia. „Niech mi się stanie według twego słowa.”



Łk 1, 26-38



Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą". Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazywany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca".
Na to Maryja rzekła do anioła: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?" Anioł Jej odpowiedział: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego". Na to rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa". Wtedy odszedł od Niej anioł.

19.12.2010

niedziela, 19 grudnia

Z moim szukanie jest tak: bez Jezusa nie potrafię, ale wciąż Go nie szanuję.
Bo co z tego, że czytam, że się modlę? Co? Skoro jest zagubiony, zapędzony przez samego siebie w ciemny róg nostalgii i łez.
Za kilka dni święta. Nie chcę im kolejny raz spędzać ich sam. Może skorzystam z zaproszenia rodziny byłej żony? Lepsze to wyjście, niż samotne utyskiwanie. Lepsze, bo wtedy będzie mi bliżej do zrozumienia cudu narodzin Jezusa. Będę blisko innych. Będę bliżej Pana w dniu Jego przyjścia.


Mt 1, 18-24

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
Stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»". 
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

18.12.2010

sobota, 18 grudnia

Czuję w sobie naiwność dziecka. Odczuwam, że Bóg jest blisko.
Przestraszyłem się dzisiaj. Bardzo. Nie wiedziałem czy to mój koniec. Łzy syna, który nie mógł mi pomóc, sąsiadka, lekarz, ratownik. Przestraszyłem się swojej bezradności. Nie mogłem się ruszyć, traciłem oddech, mgła przesłaniała mi twarze. I wtedy zrozumiałem, że chcę nadal, jeszcze.
Czy ty to był znak? Czuję się jakby ktoś wylał na mnie kubeł ziemnej wody. Nie tak dawno sam myślałem o śmierci, a kiedy czułem, że mnie spotyka, błagałem o życie.
Dziękuję. Ufam Ci Jezu.


Mt 1, 18-24

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". 
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

17.12.2010

piątek, 17 grudnia

Poznałem człowieka, który poszukuje swoich przodków. Uczynił z tego pasje życia. A ja? Ja wracam do Chrystusa.
Wracam z tęsknoty, z zagubienia, z trwogi. Wracam do znanego domu, do bliskich słów, uczuć. Do rozumnych podpowiedzi.
Czuję zapach świąt, których się boję. Strach przed samotnością. Czuję potrzebę Twojego narodzenia, mojego odrodzenia. Obietnic sporo, spraw niezałatwionych jeszcze więcej. 
Wszystko ma swój czas. Teraz jest czas, że „zgodnie z planem” Twoim zaczynam powoli wierzyć w Drugiego człowieka.
To początek? To narodziny?



Mt 1, 1-17

Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse był ojcem króla Dawida. 
Dawid był ojcem Salomona, a matką była dawna żona Uriasza. Salomon był ojcem Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem Jorama; Joram ojcem Ozjasza; Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem Ezechiasza; Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego. 
Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka; Sadok ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem Jakuba; Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. 
Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.

16.12.2010

czwartek, 16 grudnia

Wierni przyjęli chrzest Jana, ale wiedzieli, że większy od niego jest Jezus, Syn Boży. I to za nim muszą podążać.
Znam datę swojego chrztu. Jest ona dla mnie równie ważna jak urodziny mojego syna czy moje własne. Od wielu lat czczę go i zastanawiam się nad jego sensem. Symbolika chrztu i rozważania to tylko kawałek poświęcony Bogu. Najważniejsze jest świadectwo życia, a z tym wciąż mam problem. Wciąż borykam się z ułomnościami, brakiem pokory i rozchwianiem emocjonalnym. Nie potrafię stanąć na nogi, wciąż raczkuję. Ochrzczony, ale wciąż nie potrafię dorosnąć. Do wiary, do życia, do i dla innych ludzi. Ale pobudzony – właśnie przez innych – wciąż próbuję...



Łk 7, 24-30

Gdy wysłannicy Jana odeszli, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: "Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje i żyją w zbytkach. Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.
Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on". 
I cały lud, który Go słuchał, i nawet celnicy przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.

15.12.2010

środa, 15 grudnia

...a jednak wracam do Ciebie, Panie. Wracam, bo brakuje mi Ciebie.
Nie wiem czy to się wydarzyło. Wiem, że jest to napisane. Wątpię, by Jan wysyłał uczniów, by pytać Jezusa o Jego POCHODZENIE. Wątpię, bo jestem przekonany, że Jan to czuł. Tak i jak ja czuję, że jestem na dnie ludzkich zmagań, ale bez obecności Jezusa nie poradzę sobie.
Pojawiają się ludzie skorzy mi pomóc. Czytam ich deklaracje i zapewnienia. Nie potrafię żebrać, ale trudno mi też zaufać Drugiemu. Jeżeli mam się przełamać, zmienić (czy jest dla mnie jeszcze szansa?), to tylko idąc ku Bogu, idąc z Bogiem.
Dlatego wracam do pisana. Nie dla wąskiego grona Czytelników bloga, ale dla siebie. Aby dać sobie szansę.


Łk 7, 18b-23

Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: "Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?" Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: "Jan Chrzciciel przysyła nas do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?"
W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: 
"Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi".

26.11.2010

piątek, 26 listopada

Twoje słowa są wieczne. Nie zawsze je rozumiem, nie zawsze się z nimi zgadzam, ale nie znam innego tak dobrego człowieka ja Ty, Jezu.
Gdyby zapomnieć, że jesteś Bogiem? Gdyby traktować Cię jak jednego z nas, jak przyjaciela? Może byłoby łatwiej, może byłoby prościej?
Boskość jest nieosiągalna. Nie jest dla człowieka do ogarnięcia. Nie silę się na transcendentalne przeżycia, chcę ujrzeć w Tobie człowieka z krwi i kości. Nie tego, którego zamordowano na krzyżu. Ale tego co jadł, pił, śmiał się, który był cieślą. Chciałbym w Tobie Jezu dostrzec człowieka, który potrafi płakać, który nie naucza i poucza, ale który rozmawia i słucha. Który nie mówi mi jak mam żyć, a takiego, który mówi po co mam żyć. I aby nasz rozmowa nie była banalna jak niedzielne kazania, lecz była szczera.
Chciałbym mieć w Tobie przyjaciela, nie z obrazka, nie z krzyża, nie z Pisma. Przyjaciela od serca. Jezu, takim bym Cię chciał.


Łk 21, 29-33

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: "Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą".

25.11.2010

czwartek, 25 listopada

Moja wersja ponownego przyjścia Chrystusa jest zupełnie inna. Zbawieni się obudzą, potępieni zasną. Nie będzie mordów, będzie niebo.
Zawsze zachwalałem pióro świętego Łukasza. Ceniłem go za spokój i wyważone opinie, a ta Ewangelia straszy – jest niczym, o czym pisałem przed rokiem, obrazek z książki dla złych dzieci. Ale złych dzieci się nie bije, im się tłumaczy. A dobre się prowadzi.
Czekam przyjścia Pana, ale w spokoju, a nie z lękiem. Wystarczająco boję się codzienności.


Łk 21, 20-28

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Skoro ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. Wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry; ci, którzy są w mieście, niech z niego uchodzą, a ci po wsiach, niech do niego nie wchodzą. Będzie to bowiem czas pomsty, aby się spełniło wszystko, co jest napisane.
Biada brzemiennym i karmiącym w owe dni. Będzie bowiem wielki ucisk na ziemi i gniew na ten naród: jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą. 
Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. 
Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie".

24.11.2010

środa, 24 listopada

Gdzieś, daleko stąd, nadal umierają za Ciebie ludzie. Są prześladowani, bo głoszą Twoje imię. A tutaj? Tutaj nadużywamy go. Nie doceniamy Twojej wielkości i Twojego miłosierdzia.
Postanowiłem. Wraz z końcem tego tygodniem kończę moje publiczne rozważania nad Pismem. Nie oznacza to, że zaprzestanę czytać.
Koniec roku liturgicznego, to koniec mojego ekshibicjonizmu. Moja dusza jest wystarczająco pokaleczona, koniec zadawania ran sobie i innym. Więcej czynów, mniej słów.



Łk 21, 12-19

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić.
A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

23.11.2010

wtorek, 23 listopada

Zapowiedź końca mnie nie przeraża, to to tylko zapowiedź – ale jaki naprawdę będzie koniec?
Świata – coraz mniej mnie to obchodzi, mój – wieszczę go sam. Mam tylko jeden dylemat. Dotyczy od mojego wypalonego życia duchowego.
Otóż kończy się niebawem rok liturgiczny, rozpocznie kolejny. Moje codzienne czytanie Pisma rozpocząłem rok temu. Wszystko ma swój początek i swój koniec, chyba i Ten okres powoli czas zakończyć. Bóg mi pomógł, ja nie pomogłem Bogu.


Łk 21, 5-11

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: "Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony".
Zapytali Go: "Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?" 
Jezus odpowiedział: "Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać; ale nie zaraz nastąpi koniec". 
Wtedy mówił do nich: "Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie".

22.11.2010

poniedziałek, 22 listopada

Moją ofiarą jest moje życie. Nie leży, nie pasuje, jak zły garnitur pije i uwiera.
Nie pasuję do tego świata.
Ja się już nie użalam. Mam po prostu dosyć. To może przez listopad, to może przez depresję, to może naturalne, ale nawet nie wiem kiedy zaczynam ryczeć. Siedzę, idę, biegnę a łzy same kapią. Nie potrafię się powstrzymać, nie potrafię zahamować.
Wdowa wrzuciła dwa pieniążki i Bóg to docenił. Co uczynić mam ja?


Łk 21, 1-4

Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki.
I rzekł: "Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie".

21.11.2010

JEZUSA CHRYSTUSA, KRÓLA WSZECHŚWIATA

Jezusie Chrystusie, Synu Boga Ojca w Duchu Świętym ukryty.
Mam do Ciebie tylko jedną prośbę: obudź mnie. Nie wiem już co dobre, a co złe. Przestałem rozróżniać barwy. Powoli tracę wzrok, odbiera mi mowę, słyszę tylko ciszę.
Jezu, ufam Tobie (wciąż).


Łk 23, 35-43

Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: "Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym". Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: "Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie". Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: "To jest król żydowski".
Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: "Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas". Lecz drugi, karcąc go, rzekł: "Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił". I dodał: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa". 
Jezus mu odpowiedział: "Zaprawdę powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju".

20.11.2010

sobota, 20 listopada

Gdyby nie było zmartwychwstania – cóż warte były moje próby?!
Na sensie Królestwa Bożego opierają się moje starania, moje rozjemy i kompromisy. Żyję wciąż, bo wierzę, że warto, że trzeba, że należy.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie – powiedz, że TO PRAWDA? Że moje wątpliwości są zbędne, a wiara potrzebna.



Łk 20, 27-40

Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: "Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: «Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu». Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę".
Jezus im odpowiedział: "Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. 
A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzaku, gdy Pana nazywa «Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba». Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją". Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: "Nauczycielu, dobrze powiedziałeś", bo o nic nie śmieli Go już pytać.

19.11.2010

piątek, 19 listopada

Dzisiaj niewielu słucha Ciebie z zapartym tchem, a jeżeli nawet, to tylko słucha...
I ja pewnie zaliczam się do tego grona. Słucham, a żyję, a raczej wegetuję według nie zasad, lecz z przypadku. Nie ma we mnie już siły i mocy. Nie ma we mnie pokory. Nie ma we mnie chęci. Jest we mnie pustka i nawet nie jestem w stanie zmusić się, aby pójść do świątyni.
Stoję w miejscu? Nie, cofam się i to mnie właśnie przeraża.


Łk 19, 45-48

Jezus wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: "Napisane jest: «Mój dom będzie domem modlitwy», a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców".
I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem.

18.11.2010

czwartek, 18 listopada

Zapowiedź zburzenia Jerozolimy. Zapowiedź trwogi czy początku budowania?
Pismo jest pełne niezrozumiałych skrótów, nasycone słowami, które do nas dzisiaj nie docierają. Namówiłem ostatnio kilku studentów do czytania Pisma. Przez tydzień. Codziennie. Nie wiem czy mnie okłamali, ale powiedzieli, że przeczytali; - I co? - zapytałem gorączkowo. Odpowiedzi były pokrętne, wydumane, zmyślone. Żadnej cennej uwagi. Widziałem ich zniecierpliwienie. Prędko chcieli skończyć temat. Nie dawałem za wygraną: - A czy coś was urzekło? I tu padła tylko jedna odpowiedź: - Pewność siebie Jezusa.
To nie jest pewność siebie. To nie jest pycha. To jest pewność miłości, wiary. To jest pewność życia. To jest pewność zmartwychwstania.


Łk 19, 41-44

Gdy Jezus był już blisko Jerozolimy, na widok miasta zapłakał nad nim i rzekł: "O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi. Ale teraz zostało to zakryte przed twoimi oczami.
Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia".

17.11.2010

środa, 17 listopada

Jestem na dole. Zszedłem po schodach ze szczytu, który chciałem osiągnąć. Wszystko okazało się ułudą.
A, więc nie czuję się na siłach, by mnie straszono. Chcę dobrej rady, chcę przestać się bać. Chcę poczuć, chcę oddychać. Chcę czerpać z życia.
Niosę swój krzyż i nie mam do Ciebie Boże żalu, ale dzisiaj słowa Pisma nie przynoszą mi ukojenia. Drażnią mnie. Szczerze przedstawiam Ci mój ból. Nie silę się na rozwiązywanie zagadek, szukania alegorii i poważnego rozważania. Czuję zmęczenie tym bojem. Tym życiem.
Nie poddaję się, ale proszę o kompromis, o rozejm, o szansę.


Łk 19, 11-28

Jezus opowiedział przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi.
Mówił więc: "Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: «Zarabiajcie nimi, aż wrócę». Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: «Nie chcemy, żeby ten królował nad nami». 
Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. 
Stawił się więc pierwszy i rzekł: «Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min». Odpowiedział mu: «Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami». 
Także drugi przyszedł i rzekł: «Panie, twoja mina przyniosła pięć min». Temu też powiedział: «I ty miej władzę nad pięciu miastami». 
Następny przyszedł i rzekł: «Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył i żąć, czegoś nie posiał». 
Odpowiedział mu: «Według słów twoich sądzę cię, zły sługo. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał». 
Do obecnych zaś rzekł: «Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min». Odpowiedzieli mu: «Panie, ma już dziesięć min». Powiadam wam: «Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach»". Po tych słowach ruszył na przedzie zdążając do Jerozolimy.

16.11.2010

wtorek, 16 listopada

Zacheusz. Ktoś kiedyś powiedział, że jestem podobny do Zacheusza. Mylna to opinia.
Oczywiście, tak jak i on jestem grzesznikiem. Tak, jak i on zwróciłem się ku i do Boga. Ale na tym podobieństwa się kończą. A zaczyna morze różnic.
Nie tylko, że nie jestem bogaty i nie mam czego rozdać, ale we mnie nie ma tak silnej wiary jak w Zacheuszu. On rzucił wszystko, by zdobyć wszystko. Ja rzuciłem niewiele, a pragnę góry przenosić.
Wciąż we mnie tyle pychy, tyle wątpliwości i tyle rozterek. Zacheusz był wielki, choć niewielkiego wzrostu.
Czekam kolejnego dnia, kolejnego świadectwa. Innym, a także swojego...


Łk 19, 1-10

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: "Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu". Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: "Do grzesznika poszedł w gościnę". 
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: "Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie". Na to Jezus rzekł do niego: "Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło".

15.11.2010

poniedziałek, 15 listopada

Siedzę przy drodze, żebrzę i ślepnę. Ulituj się nade mną, Jezu.
On został wysłuchany. Ja wciąż nie. Dzięki Bogi, wiem dlaczego. W niewidomym z Pisma, było czyste serce, była gorliwa wiara. We mnie wszystko na opak.
Ale jest dla mnie i we mnie nadzieja. Nadzieja, która musi wypłynąć z mojego serca – to pragnienie, żebym chciał przejrzeć, abym chciał zrozumieć. Nie tylko zagadywać Boga, ale Go słuchać i postępować zgodnie z Jego słowami.
Przejrzeć, to jest zadanie, to jest cel, to jest droga. Jedyna? Tak!


Łk 18, 35-43

Kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi.
Wtedy zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" 
Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: "Co chcesz, abym ci uczynił?" Odpowiedział: "Panie, żebym przejrzał". Jezus mu odrzekł: "Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła". Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.

14.11.2010

niedziela, 14 listopada

Nie jestem wytrwały, lecz życie swoje chcę ocalić.
Prześladują wiernych Bogu, ale i wierni Bogu prześladują innych. Świat zwariował i nie chce się zatrzymać.
Ja przystanąłem. Rozglądam się. Brakuje mi pomysłów na przyszłość, a więc najczęściej sięgam po przyszłość. Ranię sam siebie. Nie chcę już ratować świata, chcę uratować siebie. Nie obmyślam swojej obrony, bo nie jestem przygotowany na karę. Chcę nagrody. Nagrody lepszego życia.



Łk 21, 5-19

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: "Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony". Zapytali Go: "Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?"
Jezus odpowiedział: "Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: «Ja jestem» oraz: «Nadszedł czas». Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec". 
Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie".

13.11.2010

sobota, 13 listopada

Wiarę odnajdziesz Panie na ziemi, lecz szczerości, uczciwości i pokory wciąż mało.
Tak – uznaję się za wierzącego. Ale nie znajduję dla siebie rozgrzeszenia za moje przewiny. Za manipulowanie innymi, za pychę, za kłamstwa. Nie wystarcza mi spowiednik. Nadal czuję się podle i źle. Nie pomaga modlitwa. Potrzebuję rozmowy. Potrzebuję wysłuchania. Potrzebuję drugiego człowieka.


Łk 18, 1-8

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: "W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: «Obroń mnie przed moim przeciwnikiem». Przez pewien czas nie chciał. 
Lecz potem rzekł do siebie: «Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie»". 
I Pan dodał: "Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"