Twoje słowa są wieczne. Nie zawsze je rozumiem, nie zawsze się z nimi zgadzam, ale nie znam innego tak dobrego człowieka ja Ty, Jezu.
Gdyby zapomnieć, że jesteś Bogiem? Gdyby traktować Cię jak jednego z nas, jak przyjaciela? Może byłoby łatwiej, może byłoby prościej?
Boskość jest nieosiągalna. Nie jest dla człowieka do ogarnięcia. Nie silę się na transcendentalne przeżycia, chcę ujrzeć w Tobie człowieka z krwi i kości. Nie tego, którego zamordowano na krzyżu. Ale tego co jadł, pił, śmiał się, który był cieślą. Chciałbym w Tobie Jezu dostrzec człowieka, który potrafi płakać, który nie naucza i poucza, ale który rozmawia i słucha. Który nie mówi mi jak mam żyć, a takiego, który mówi po co mam żyć. I aby nasz rozmowa nie była banalna jak niedzielne kazania, lecz była szczera.
Chciałbym mieć w Tobie przyjaciela, nie z obrazka, nie z krzyża, nie z Pisma. Przyjaciela od serca. Jezu, takim bym Cię chciał.
Łk 21, 29-33
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść: "Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą".