31.01.2010

poniedziałek, 1 lutego

Wrócić do domu i powiedzieć: jestem zdrowy! Ale jeżeli domu nie ma, jeżeli nikt tam nie czeka?
Legion demonów i we mnie wstąpił. I opętał mnie i rzucał od ściany do ściany, od złego do gorszego. Żadne świnie nie przyjęłyby moich nieczystości, bo byłem pewien, że wybrałem dobrą drogę. Nie potrafiłem rozpoznać, że wstąpił we mnie zły duch i jego kompani.
Przystąpiłem do Ciebie Panie i proszę nie odprawiaj mnie. Mam w Tobie nadzieję i wiem, że ta droga jest właściwą. Nie mam dokąd wrócić, ale mam dokąd pójść. Z Tobą.


Mk 5, 1-20

Jezus i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy, ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach.
Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy: "Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie". Powiedział mu bowiem: "Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka". I zapytał go: "Jak ci na imię?" Odpowiedział Mu: "Na imię mi legion, bo nas jest wielu". I prosił Go na wszystko, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy. 
A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc: "Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli". I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze. 
Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic. 
Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: "Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą". Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili. 

30.01.2010

niedziela, 31 stycznia

Politycy nie czytają Ewangelii, a naród tak. Wybierzmy, więc właściwą drogę. Nie przywódcę, bo ten już JEST i nas zbawił.
Bycie prorokiem we własnym kraju jest trudne, ale bycie prorokiem we własnym domu, Kościele duszy, bywa złudne, zwłaszcza, gdy nie poddam się woli Chrystusa.
Śnił mi się dzisiaj szeroki step, a ja siedziałem na niskim suchym drzewie (własnej ambonie, trybunie niczym), które nie pasowało do krajobrazu. Nagle spadłem i zamiast się potłuc i wylądować na równinie, znalazłem się w wielkim kielichu, jakby piekle.
Bo nie posłuchałem, bo nie zszedłem, tylko upadłem, potknąłem się. Bo chciałem wiedzieć lepiej. 
To tylko sen. Nie będę leczył się sam, będę nadal zawierzał Panu.

Łk 4, 21-30

W Nazarecie w synagodze, po czytaniu z proroctwa Izajasza, Jezus powiedział: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: "Czyż nie jest to syn Józefa"?
Wtedy rzekł do nich: "Z pewnością powiecie mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum". I dodał: "Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman". 
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali się z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się. 

29.01.2010

sobota, 30 stycznia

Wicher szaleje wokół i wyznaję: boję się. Mój strach jest wielki, a wiara ułomna.
Nie jestem niedowiarkiem. Jestem wątpiący, gdy dzień po dniu, nie potrafię uzasadnić w wytłumaczyć tak bardzo wielu rzeczy. Tak wielu spraw.
Modlę się po mojemu, słowami kalekimi, ale proszę dzisiaj nie w swoim imieniu. Moje wątpliwości wyśmiej i wykpij. Proszę, aby ten wicher ustał dla innych. Dla jeden osoby, która tak wiele mi dała w życiu, a teraz wypada z łodzi.
Proszę, bądź przy niej Panie.


Mk 4, 35-41

Przez cały dzień Jezus nauczał w przypowieściach. Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do uczniów: "Przeprawmy się na drugą stronę". Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: "Milcz, ucisz się". Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: "Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?" Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: "Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?" 

28.01.2010

piątek, 29 stycznia



Objaśniaj mi Panie swoje zamiary i swój siew. Muszę Je rozwikłać, nauczyć się zbierać.
Muszę nabrać do siebie dystansu, zacząć z siebie kpić i szukać w tej metodzie ozdrowienia. Brzmi to przewrotnie, ale jest to plan, jest to założenie, który pozwoli mi oddychać pełna piersią, pełnym zrozumieniem innych i siebie.
Moje kaleczenie słów i czynów bierze się stąd, że nie patrzę na wiele rzeczy z boku, z innego kąta. Białe – białe, czarne – czarne. Nie szukam kolorów, a to prowadzi do tego, że wariuję. Popadam w otępienie i depresję. Nasienie, które rzuciłeś na Ziemię musi dać plon. Muszę wzrastać, ale w innym podłożu, w innym byciu sobą.
Pomóż mi Panie!


Mk 4, 26-34

Jezus mówił do tłumów: "Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo".
Mówił jeszcze: "Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu". 
W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.


27.01.2010

czwartek, 28 stycznia



Nie wiem czy dobrze słucham, widzę, patrzę. Wciąż się rozglądam. Wciąż błądzę.
Dzień Sądu jest moim lękiem, bo nadal nie potrafię siebie odgadnąć, narysować, nazwać. Słowami z Pisma podpieram swoje wahania, rozterki, ułomności. Gdy już wydawało się, że jest mi lepiej, że rozumiem, a może nawet  zrozumiałem, nadchodzą dni otępienia i zwątpienia. Dni ukradkiem odebrane samemu sobie, swojemu zdrowieniu. Chciałbym mieć siłę, abym w tych smutkach, odnalazł właściwe wyjście, rozwiązanie.
Gdybym Ciebie zawsze rozumiał Panie, czy wtedy byłoby mi łatwiej? Czy po to wznosi się światło, abym je dostrzegł w pełni?


Mk 4, 21-25

Jezus mówił ludowi: "Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha".
I mówił im: "Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma".  

26.01.2010

środa, 27 stycznia



Czy jestem Panie niestały? Czy załamuję się, bo paktuję z szatanem? Czy jestem głuchy, lub słuch mam stępiony przez troski tego świata?
Staram się i próbuję. Niosę w sobie słowa Twoje, ale niekiedy błądzę, potykam się. Czy mój duch jest ze skały, mam w sobie zbyt mało ziemi, by Twoje słowa wzrosły i obrodziły? Czy może ptaki wydziobały ze mnie resztki  rozsądku i wiary?
Zadaję wiele pytań, ciągle zawodząc samego siebie, ale nie chcę wracać do czasu, gdy zdawało mi się, że znam odpowiedzi na wszystkie stawiane pytania, a wszystkie wątpliwości rozwiewałem w mig.
Niech Twoje Słowa we mnie dojrzewają. Niech rosną w moich dniach i nocach. W świetle i w ciemności.



Mk 4, 1-20

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:
"Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo gleba nie była głęboka. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stukrotny". I dodał: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha". 
A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli razem z Dwunastoma, o przypowieści. On im odrzekł: "Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana tajemnica". 
I mówił im: "Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści? Siewca sieje słowo. A oto są ci posiani na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością; lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. 
Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny".


25.01.2010

wtorek, 26 stycznia



Panie, w swoim niezrozumieniu innych nie potrafię wykrztusić Pokój temu domowi!. Gryzie mnie i w gardle, i w duszy.
Nauczony Twoich słów jednak gubię się i błądzę. Borykam się z uprzedzeniami, z trzęsącym mojego ducha – strachem. Chcę być Twoim uczniem, a jednak opacznie wsłuchuję się w Twoje napomnienia i wskazania. Mam słabość do smutku i ucieczki. Mam słabość do słomianego zapału, moje żniwa nigdy nie będą bogate. Zawsze pali je słońce lub moja zgryzota.
Panie, dodaj mi sił, bym Cię zrozumiał.

Łk 10, 1-9

Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: "Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście ze sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swą zapłatę. 
Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże»".


24.01.2010

poniedziałek, 25 stycznia



                Panie, strudzony po podróży sięgam po słowa Pisma, dziękując Ci, że dałeś siłę swoim uczniom. Że wskazałeś im drogę.
                Nie mogę bez Słów zasnąć, nawet gdy oczy i słuch zawodzą. To tylko zmęczenie. Zwykłe, naturalne. Ale chciałbym teraz móc poczuć się zmęczony i strudzony dobrymi drogami. A jest ich w moim życiu coraz więcej. Chociażby ta podróż. Nie była zwykła, naturalna. Dzięki Tobie poznaję nowych ludzi, nowe słowa, nowe nadzieje i tęsknoty. Ciebie w innych ludziach.
                Dziękuję.

Mk 16, 15-18

Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W Imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie".

23.01.2010

niedziela, 24 stycznia



Gdy nadszedł ten dzień ludzie patrzyli, a nie widzieli. Mój świt zastał mnie strapionego, ale dzień wciąż trwa i ogrzewa mnie Twoje słońce.
Panie, mam Ci tyle do powiedzenia. Jak Łukasz w swoim liście próbuję do Ciebie pisać i składać sylaby w słowa i zdania. Jestem pewien, że moje nieporadne próby oceniasz z łaską, ale i Ojcowską troską.
Słowa w Piśmie są dla mnie uzupełniłem myśli, oddechów, wspomnień i planów. Słowa dodają mi otuchy, ale też z trwogą i przejęciem przyjmuję Twoje napomnienia.
Jestem w drodze, która jest nie tyle niespodzianką, co nowym lądem, odkryciem. Czuję się jak zdobywca, naukowiec, który odkrył, że wszystkie jego wynalazki są niczym w obliczu JEDNEGO - w obliczu Twojej miłości.


Łk 1, 1; 4, 14-21


Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono.
W owym czasie Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę natrafił na miejsce, gdzie było napisane: "Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana". Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione.
Począł więc mówić do nich: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli".

22.01.2010

sobota, 23 stycznia


Panie czy potrzeba bliskości, potrzeba uzdrawiania i dawania siebie innym jest szaleństwem?
Zawsze budzi we mnie ochotę do życia potrzeba bycia niezbędnym, zauważalnym. Nie chcę błyszczeć w świetle reflektorów, chce świecić światłem odbitym pragnienia miłości. Pragnienia bycia potrzebnym. W najmniejszych, ludzkich sprawach, codziennych potyczkach. Być, a nie tylko istnieć.
Panie, jestem, setki kilometrów od swojego domu, od swoich tajemnic i pokus, ale i to miejsce budzi mnie do działania, budzi pragnienia. Aby każdy napotkany człowiek miał coś ode mnie, ze mnie. Abym przestał szerzyć spustoszenie, abym zaczął czynić dopełnienie. Abym nie był szalony, lecz oddany Tobie.

Mk 3, 20-21

 Jezus przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: "Odszedł od zmysłów".

21.01.2010

piątek, 22 stycznia




Ustanowiłeś ich swoim uczniami. Powierz i mi zadanie. Wyznacz drogę.
Wśród Twoich uczniów byli i niedowiarkowie, byli wątpiący, był zdrajca.
Tak jak wokół mnie są ludzi, których nie rozpoznaję. Są mi mili i są dla mnie ważni, ale co pewien czas w zaskakujący sposób dowiaduję się, że mnie nie cierpią, że nie chcą znać. Moje ludzkie potyczki z bliskimi są pewnego rodzaju egzaminem, próbami, sposobem. Twoje wybory były przemyślane i świadome. Wiedziałeś, na co i na kogo możesz liczyć. Ja – mały człowiek muszę uczyć się na błędach w relacjach, w dialogach, w spojrzeniach. Chciałbym jednak, abyś dał mi siłę dobrego i mądrego języka i czułego słuchu. Nie chcę cudu. Chcę nauki. Jeżeli dobrze będę dobierał słowa, właściwie słuchał, to wtedy będę lepszym także dla Ciebie, wypełniając powierzone zadanie.

Mk 3, 13-19

Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki i by mieli władzę wypędzać złe duchy.
Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy: Synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.


20.01.2010

czwartek, 21 stycznia



Często nie rozumiem Twojej wstrzemięźliwości, obrony nie przed sławą, ale przed uwielbieniem.
Wiem Panie, że tłum podążający za Tobą był daleki od wiary, ale bliski chęci uzdrowienia. Głównie chcieli zdrowych ciał, Ty chciałeś także zadbać o ich dusze. Ale różne są przecież sposoby i metody docierania do zbłąkanych i obłąkanych. Sam temu wielokrotnie dawałeś dowody. Dlaczego Panie, słysząc wyznanie: Ty jesteś Syn Boży, kazałeś milczeć i napominałeś mówiących?
Jestem zbyt mały, by zrozumieć Twoją wielkość. Próbuję zrozumieć Twoje wybory, ale wciąż we mnie ogrom pytań.


Mk 3, 7-12

Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: "Ty jesteś Syn Boży". Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

19.01.2010

środa, 20 stycznia



Nawet, gdy czynisz dobro oskarżają Cię i napominają. Szydzą, kpią. Bo brak im wiary, brak zrozumienia.
Tylu ludzi zbłąkanych w swoich poszukiwaniach nawet, gdy nie widzą, że jesteś obok, że ich szukanie jest bezcelowe. Znaleźli, ale oni nadal nie są syci. Nadal chcą więcej. Pieniędzy, domów, podróży, samochodów. Więcej, więcej, więcej. Nie zastanawiają się po co i dlaczego? Są pewni, że TO właśnie jest szczęście. Tak jak faryzeusze, których nie obchodził cud uzdrowienia. Ich dotknął szabat. Ich własne prawa, ich własne prawidła i rozwiązania.
Trzeba być ślepcem by nie widzieć Ciebie na swojej drodze. Trzeba być głupcem, gdy się ZOBACZY i nadal wątpi.


Mk 3, 1-6

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: "Stań tu na środku". A do nich powiedział: "Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?" Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: "Wyciągnij rękę". Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.


18.01.2010

wtorek, 19 stycznia



Przykazania są święte, niepodważalne. Ale czy w imię zasad można być nieszczęśliwym?
Warto, zwłaszcza dewotom, zwrócić uwagę na słowa Pana: "To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu"
Nie oznacza, to że teraz mają się one stać dla mnie wykrętem i być usprawiedliwieniem dla grzechu. Ale mogą mi pomóc dostrzegać piękno innych ludzi. Piękno w całej postaci. Ducha i ciała.
Panie, dodaj mi sił, abym rozumiał Cię dobrze. Zawsze.


Mk 2, 23-28

Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze rzekli do Niego: "Patrz, czemu oni robią w szabat to, czego nie wolno?" On im odpowiedział: "Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i był głodny on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom".
I dodał: "To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest panem szabatu"


17.01.2010

poniedziałek, 18 stycznia



Nie czuję się jak szmacianka, ale czuję, że dobrałem właściwe sukno do scerowania swojej duszy.
Młode wino należy lać do nowych bukłaków. Panie –ważne są dla mnie słowa, bo wracam i powracam, wywracam się o swoją przeszłość. O spieranie się ze samym sobą, co dobre, a co niewłaściwe. Karcę się za grzech bycia szczęśliwym. Napominam się, że chcę inaczej, a wiem, że TO znaczy lepiej.
Ty wiesz, że jeżeli z uporem osła będę cofał się, to znowu się potknę, znowu będę pościł w imię głupoty.
Panie, chcę być blisko Ciebie, nowy, a wciąż taki sam.


Mk 2, 18-22

 Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: "Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?"
Jezus im odpowiedział: "Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć. 
Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków".


16.01.2010

niedziela, 17 stycznia



Zachować dobre wino dla każdego, kogo spotkam i kto Tobie jest miły.
Gdy byłem mały zastanawiałem się – po co i dlaczego Jezus, to zrobił? Odpowiedź była szybka i bezrefleksyjna – Posłuchał Matki. Kochał Ją. I ta myśl dziecka znowu we mnie ożywa, znowu – jakże zaskakująco – dopełnia moje życie.
Jednak jest w tych Słowach i moment na moją dorosłość, na moje dzisiaj. Pan pomaga każdemu bez względu na okoliczność, bez względu na zasługi. Pan czyni cuda nie dla poklasku i rozgłosu. Czyni TO dla świadectwa.
Bo, gdy zaczerpnie się z Jego konwi, zawsze jesteśmy pewni, że napój, który spożywamy jest tym, który On nam wskazał, który pozwała nam cieszyć się z życia i pozwala na radosne i spokojne życie w wierze.


J 2, 1-12

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi da Niego: "Nie mają już wina". Jezus Jej odpowiedział: "Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?" Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie".
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: "Napełnijcie stągwie wodą". I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: "Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu". Oni zaś zanieśli. 
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: "Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". 
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni.


15.01.2010

sobota, 16 stycznia



Być i zrozumieć. Nie tylko usłyszeć, ale i zobaczyć. I pomóc. Wskazać drogę.
Jezus zadziwiał mądrali. Oni pełni pychy i wyniosłości nie byli w stanie pojąć, dlaczego, ale i po co Jezus brata się z plebsem. Chętnie by z Nim porozmawiali, chętnie wymienili najnowsze wieści i podzieli się wiedzą. Ale nie ON wybrał posiłek i rozmowę z grzesznikami i celnikami.
Nie musiał się z tego tłumaczyć. Mógł ich zlekceważyć, pominąć. Ale – dał im szansę zrozumienia, wyciągnięcia wniosków i przyłączenia się do Niego. 
By zrozumieć Chrystusa musiałem upaść. Stać się grzesznikiem zatwardziałym i wstrętnym. Obłudnym i zarozumiałym, a jednak Pan przyszedł do mnie i JEST, ZOSTAŁ.
Dziękuję.


Mk 2, 13-17

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: "Pójdź za Mną". On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: "Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?" 
Jezus usłyszał to i rzekł do nich: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników".


14.01.2010

piątek, 15 stycznia



Dzisiaj z moim synem przeczytałem Ewangelię i to On zadziwił mnie interpretacją słów Pisma.
- Tato, Jezus najpierw musiał uzdrowić jego duszę, by zdrowe stało się jego ciało.
Słowa Szymona, mojego syna, poruszyły mnie do głębi. Wzruszyły i dotknęły. Jakiekolwiek słowa dodane tu przeze mnie są niepotrzebne, zbędne.
        Dziękuję Ci Panie za mojego Syna! Za Twoją miłość i jego rozumienie Ciebie.


Mk 2, 1-12

Gdy Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.
Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus widząc ich wiarę rzekł do paralityka: "Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy". 
A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w duszy: "Czemu tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, jeśli nie Bóg sam jeden?" 
Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: "Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej powiedzieć do paralityka: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy też powiedzieć: «Wstań, weź swoje łoże i chodź»? Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów" - rzekł do paralityka: "Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu". On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: "Jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego".


13.01.2010

czwartek, 14 stycznia



Uzdrowiłeś mnie i też rozgłaszam to wszechświatu. Najczęściej powtarzam TO – sobie.
Mój trąd swędział, piekł i codzienne pojawiał się w kolejnych miejscach. Czułem się cały zainfekowany, wręcz zbutwiały. Nie szukałem jednak drogi. Łaziłem i wędrowałem, ale sensu nie dostrzegałem w tym wcale. Ale Ty zobaczyłeś mój ból, moje wątpliwości. Zacząłem spotykać ludzi, Twoich wysłanników, powierników. Każdy mnie czegoś nauczył, coś pokazał. Zacząłem słuchać i patrzeć.
Przyjaciel, kiedyś w kazaniu mówił do wiernych, a ja czułem, że mówi tylko do mnie. Czułem z każdym słowem, że wytycza mi nowego szlaki i ukazuje Twoją wielkość i Twoje światło.
Niech nie gaśnie, idę z nim i ku niemu.

Mk 1, 40-45

Trędowaty przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: "Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: "Chcę, bądź oczyszczony". Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: "Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich". 
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.


12.01.2010

środa, 13 stycznia



Żartem: nie wiedziałem, nie pamiętałem, że Jezus uzdrawiał teściową…
Pozwoliłem sobie na ten żart, bo wiem, że masz poczucie humoru, a rozbawiła mnie ta sytuacja…
Wiem, jest wielka w Tobie moc i wielka wiara w ludzi. Gdziekolwiek się pojawiłeś nie odmawiałeś, nie przepędzałeś, słuchałeś, uzdrawiałeś.
Twoja wiara w człowieka jest niepojęta. Tyle razy zostałeś skrzywdzony, opluty, odepchnięty, ale nigdy, przenigdy nie odmówiłeś pomocy. Nie oczekiwałeś NICZEGO W ZAMIAN. Ci, którzy w Ciebie uwierzyli są uzdrowieni. Ci, którzy poranieni, nadal mogą liczyć na Twoją ŁASKĘ.


Mk 1, 29-39

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. 
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: "Wszyscy Cię szukają". Lecz On rzekł do nich: "Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem". I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.


11.01.2010

wtorek, 12 stycznia



Co z tego, że byłem w świątyni? Co z tego, że składałem Ci pokłon, gdy w moim sercu był gniew, żal i pustka.
Myślę Panie, że zły duch opuścił mnie. Moje jestestwo. Moje trwanie. Moje oczyszczenie też było pełne krzyku, pełne targania się i rzucania od ściany do ściany.
Zwykle mówi się, że każdy zasługuje na drugą szansę. Prosiłem o nią i ja. Ale to była zła modlitwa, źle sformułowana. Ty nie gardzisz, nie szantażujesz. Ty jesteś i wyciągasz ku mnie Swoją Dłoń. A Twoje słowa dodają mi nie tylko otuchy, ale są wskazaniem drogi, w Tobie i z Tobą.

Mk 1, 21-28

W mieście Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: "Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży". Lecz Jezus rozkazał mu surowo: "Milcz i wyjdź z niego". Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. 
A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: "Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne". I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.


10.01.2010

poniedziałek, 11 stycznia



Łowić ludzi. Mieć sieć. Być szczęśliwym nawet z jeden złowionej ryby, dobrej myśli, niezwykłego uczynku.
Tym razem to Ewangelia świętego Marka nawiązuje do niezwykłego zachowania uczniów Chrystusa. Zostawili wszystko, co było ważne dla nich do tej pory, by uzyskać wszystko, co nieznane, co daje wolność, zbawienie i miłość Pana.
Nigdy nie chciałem nauczać, ale chcę się uczyć. Czuję, więc, że jestem zagubioną rybą z ławicy, ta która świadomie wpadła w sieć, która oddała się Panu i Jego uczniom.
NIE ZAWSZE jestem pewien, że obrałem dobry kierunek, ale coraz częściej dopada mnie myśl, że nie miałem wyjścia. I nie jest to desperacja, ucieczka, zatracenie, głupota. To świadomy wybór, właściwa droga.
Poniósł mnie prąd, przed którym beznadziejnie i niepotrzebnie broniłem się przez lata…: moich porażek i wygranych. Tylko czy zawsze dobrze i właściwie oceniałem, – co jest, CZYM? Czy porażki zawsze nimi były, a czy wygrane nie okazywały się w konsekwencji elementem, kostką domina, która pociągała mnie w dół?
Panie, ja syn T. i B – ojciec W. i Sz. wsiadam do Twojej łodzi i staram się rozsupłać, oczyścić swoją sieć. Życie. Ufam Panu i Jego wyrokom. Czekam na zadania i właściwe Tobie, rozwiązania.


Mk 1, 14-20

Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: "Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię".
Przechodząc brzegiem Jeziora Galilejskiego ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do niech: "Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi". I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. 
Idąc nieco dalej ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.


9.01.2010

niedziela, 10 stycznia



Jezus przyjął chrzest, bo jest jednym z nas. Człowiekiem, którego umiłował Bóg.
Zaświadczyć, że jest jednym z nas było ogromnym wyzwaniem. Dla wielu niepojętym, bo skoro jest Bogiem, po co staje w kolejce do Jana, dlaczego? Tak myśli człowiek mały, którego zżera i pycha i kompleks. Bóg jest z Nas, ale przede wszystkim jest dla nas. Żebyśmy wreszcie zrozumieli, że Jego przybycie, wędrowanie i oddanie się, miało i ma sens.
                Świadectwo Chrystusa ma jeszcze jeden – dla mnie – ogromny walor. Jak bardzo trzeba umiłować ludzi, że będąc na Ziemi, Pan uszanował heroizm i wielkość Jana. Poddał mu się. A Jan z pokorą ochrzcił Jezusa. Dla mnie, dla Ciebie, dla Nas.
Dla ŚWIADECTWA.


Łk 3, 15-16. 21-22

Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: "Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem". Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie".