17.07.2010

sobota, 17 lipca

Pokładam w Tobie nadzieję. Pierwszą i ostatnią.
Wiem. Jestem pewien. Bezdyskusyjnie. Tylko Ty.
A gdy upadam, a gdy błądzę – nie obwiniam Ciebie. Szukam winy w sobie, a Ty wyciągasz do mnie rękę. Dodajesz otuchy.
Gdy źle pojmuję szczęście, mylę pojęcia – milczysz w nadziei, że zauważę Twoje spojrzenie.
Panie, dzięki Tobie wiem, że warto, że należy, że trzeba.



Mt 12, 14-21

Faryzeusze wyszli i odbyli naradę przeciw Jezusowi, w jaki sposób Go zgładzić. Gdy Jezus dowiedział się o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich. Lecz im surowo zabronił, żeby Go nie ujawniali. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: "Oto mój Sługa, którego wybrałem, umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie. Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie prawo narodom. Nie będzie się spierał ani krzyczał, i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi. W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz