25.07.2010

niedziela, 25 lipca

Jestem nieznośny w swoim natręctwie. Kołaczę do Twoich drzwi Panie i proszę, abyś mnie wysłuchał Ojcze.
Aby uratować Sodomę i Gomorę – Abraham wdał się w licytację w Bogiem. Chciał ochronić grzeszne miasta przed gniewem Pana. Ocalić miasta miało początkowo pięćdziesięciu sprawiedliwych, skończyło się na dziesięciu. Bóg nie irytował się słowami Abrahama, słuchał i cierpliwie, i spełniał jego warunki. Jednak nawet dziesięciu sprawiedliwych się nie znalazło. Nawet tylu, by zbawić innych. Tylko Lot z rodziną zdołał się uratować. Tylko On potrafił się modlić i mówić do Boga – Ojcze.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie – tak wielu zna te słowa, tak niewielu je rozumie. Tak wielu wypowiada je codziennie, tylko niewielu głos jest słyszany.
Gdy odwiedzę przyjaciela czy będzie chciało mu się wstać, by dać mi chleb. Nie! Jeśli zrezygnowany odejdę od jego drzwi, to, po co tam przyszedłem?
Jezus nakazuje nam być natrętnymi, wskazuje sposoby. Bo wszyscy JESTEŚMY ŹLI, nikt z nas – ja, ty, on, ona, my, wy, oni – nie jest dobry. Żadnej doskonałości. Grzech i pycha. A gdyby pychę odrzucić, a nad grzechem panować? Starać się, usilnie i starannie? Może wtedy nasze słowa w domu, kościele, na ulicy nie będą bełkotem, pustymi formułkami – może wtedy będą prawdziwą Modlitwą – Rozmową. Natarczywą i Bezustanną.
Zaufać drugiemu człowiekowi nie potrafię. Zawsze będę poraniony lub to ja poranię. Kochać nie potrafię, bo nikt mnie nauczył. Krzyczeć już nie potrafię, bo krzyczano na mnie od dziecka. Płakać potrafię, ale już nie chcę. Nie warto.
Zaufać Ojcu Najwyższemu chcę. Chcę się nauczyć z nim rozmawiać. Nie jestem Abrahamem, a więc nie będę się licytował. Ale jestem dzieckiem Boga. Jego kocham, Jemu przedstawiam swoje smutki radości.
Rozmowa z Ojcem jest ukojeniem? Także! Jest jednak przede wszystkim darem. Był czas, że i z ludźmi i z Bogiem nie potrafiłem rozmawiać. Dzisiaj w Ojcu pokładam całą nadzieję.



Łk 11, 1-13            


Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: "Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów". A On rzekł do nich: "Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo. Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień, i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie".
Dalej mówił do nich: "Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: «Przyjacielu, użycz mi trzech chlebów, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać». Lecz tamten odpowie z wewnątrz: «Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie». Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. 
I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą". 

2 komentarze:

  1. Dobre natręctwo .
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak trudno jest dziękować dobremu Ojcu
    za to, co ...TRUDNE,
    kiedy daje to, czego nie chcemy...

    proszę, kołaczę...
    żyję, czuję...
    DZIĘKUJĘ !

    OdpowiedzUsuń