7.01.2011

piątek, 7 stycznia

Czytam już od ponad roku Ewangelię, czytam i szukam nowych interpretacji. I nie ma to nic wspólnego z podważaniem tych Słów, raczej to próba zrozumienia, jak niepojęte jest miłosierdzie Pana.
Sergiusz Riabinin ma racje:

Wszechobecny jesteś, Boże -
a my ciągle w świecie Twych cudów
jak ślepy w galerii obrazów,
jak głuchy na koncercie!

Czytam, a wciąż Twojej wielkości pojąć nie umiem, wciąż szukam własnych dróg, zbyt często zapominając o Tobie. O Twojej obecności, miłości, bliskości.
Irytuję się błahymi sprawami, popadam w smutek, a wystarczyłaby chwila zadumy, chwila rozmowy z Tobą.
Ty, uzdrawiasz nie tylko ciało, ale głównie ducha. Jednak warunek jest jeden, tylko jeden: trzeba mieć w sobie miłość. Trzeba mieć pierwiastek dobra. Z tego pierwiastka może powstać wiele, ale to on jest potrzebny do nawiązania dialogu z Bogiem. On jest początkiem, resztę zostawmy Bogu. Czas zacząć rozmawiać.


Mt 4, 12-17. 23-25

Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
"Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan. Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło".
Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: "Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie".
I obchodził Jezus całą Galileę nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał. I szły za Nim liczne tłumy z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.

1 komentarz:

  1. Interesujące, stawiasz sobie pytania i sam na nie udzielasz sobie odpowiedzi i wg. mnie dobrych. Tyla ja czytając ewangelię zastanawiam się co dziś Pan chciał do mnie powiedzieć, co mnie chciał przekazać. Bóg kocha każdego z Nas indywidualnie i My odpowiadając na tą Milość oddajemy się Jemu we władanie. Tworzymy z Nim jedną całość. Słuchamy Go, radzimy się Go w każdej dobrej i złej chwili, bo On jest zawsze przy Nas. Minie osobiści bardzo się podobało dziś pierwsze czytanie, pozwolisz, że je przytoczę, bo daje też odpowiedzi na pytania, które postawiłeś:
    "(1 J 3,22-4,6)
    Najmilsi: O co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał. Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy
    są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Po tym poznajecie Ducha Bożego: każdy duch, który uznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa,
    nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta, który - jak słyszeliście - nadchodzi i już teraz przebywa na świecie. Wy, dzieci, jesteście z Boga i zwyciężyliście ich, ponieważ większy jest Ten, który w was jest, od tego,
    który jest w świecie. Oni są ze świata, dlatego mówią tak, jak [mówi] świat, a świat ich słucha. My jesteśmy z Boga. Ten, który zna Boga, słucha nas. Kto nie jest z Boga, nas nie słucha. W ten sposób poznajemy ducha
    prawdy i ducha fałszu."
    Piękne jest to ostanie zdanie i te wcześniejsze jak rozpoznać duchy, ktore do nas przemawiają podsuwając Nam rAntychryst odwodzi od wiary w to, że "Jezus Chrystus przyszedł w ciele".
    Fakt ten bowiem jest znakiem obecności królestwa Bożego tak blisko nas, jak to tylko możliwe. Ta bliskość nas pociąga ku Bogu, przynagla do nawrócenia. Obecność Pana w ciele przynosi uzdrowienie zranionej naturze ludzkiej, opromienia nasze człowieczeństwo "wielką światłością". W świętej, eucharystycznej wymianie darów podzielone i obolałe "ciało" rodu
    ludzkiego staje się Jego Ciałem i rośnie przez "wzajemną miłość"ozwiązania.""
    o. Wojciech Jędrzejewski OP - komentarz do dzisiejszych czytań.
    Dodam jeszcze piękny wiersz ks. Mieczysława Malińskiego:
    Jesteśmy jak naczynia połączone. Jesteśmy
    jak źródła światła. Jesteśmy jak źródła ciepła.
    Wzajemnie zasilamy się dobrem, wzajemnie
    przygaszamy się złem. A więc od Twojej
    świetości zależy świętość ludzi z tobą
    związanych: kolegów, dzieci, podwładnych,
    współpracowników, uczniów.
    Jak ślne jest w tobie światło? Jak wielki
    jest krąg ludzi, którzy czerpią z twojego
    ciepła? Czy obejmuje równiez zmarłych?
    Chcesz się przekonać o swojej wielkości?
    Spojrzyj na ludzi żyjących obok Ciebie.

    I jeszcze jeden fragment z tego samego tomiku rozważań:
    Życzę Ci, abyś umarł dla ludzi, za ludzi,
    w obronie ludzi, w służbie ludziom, z miłości
    ku ludziom. Nie z glupoty, lekkomyślności, byle
    jak, przypadkiem, nie widomo po co.
    Życzę Ci, abyś umarł i Żyl dla ludzi.
    Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale poruszasz naprawdę bardzo ważne sprawy, zmuszające do przemyślenia i zastanowienia. Jeśli tak ważni jestesmy dla Boga to tym bardziej powinniśmy być ważni dla siebie.

    OdpowiedzUsuń