8.01.2011

sobota, 8 stycznia

Wy dajcie im jeść – powiedział do uczniów. Pomógł im, ale to oni rozdali dary.
Wy dajcie im jeść – jest przykazaniem dla kapłanów, ale także dla świeckich, którym niedola innych nie jest obca. Jednak czy to jezusowe wskazanie – realizujemy?
Księża niech ocenią swoją pracę sami. A ja? Na pewno tego nie robię, wciąż we mnie za dużo egoizmu. Zbyt wiele pychy. Roztrząsam swoje problemy i swoje życie.
Jednak z drugiej strony, usłyszałem ostatnio proste słowa. Uwiodły mnie: - Jeżeli sam siebie nie będziesz kochał, nie będziesz w stanie pokochać innego człowieka.
Czy ja siebie kocham? Bywa, że ubóstwiam. Bywa, że nienawidzę. Pewne jest jedno: nie potrafię nabrać dystansu wobec siebie. A to rodzi komplikacje w rozmowie, w spotkaniach. Wciąż się gubię i zamiast dialogu, jest próba zawodzenia. Jakieś pomruk, nieskoordynowany gest.
Wróciłem wczoraj do Gruna, do książki „Dlaczego mnie to spotkało?” i znowu urzekło mnie zdanie:
Cierpienie pomaga nam w odbywaniu drogi duchowej w głąb siebie.
Uznałem je za swoje już dawno, ale jak widzę źle je zrozumiałem. Posłużyło mi za tarczę w użalaniu się nad sobą, a nie stało się fundamentem do zbudowania nowej relacji z INNYMI.
Inni – to nie worek, to zbiór ludzi mi bliskich i tych, których spotykam przypadkowo. Ale nie potrafię zbudować trwałej relacji, bo znów wracam do cierpienia, które tak sobie upodobałem.
Wy dajcie im jeść – mówi Jezus. Nigdy wcześniej, czytając św. Marka, nie zwróciłem uwagi na to zdanie, a dzisiaj jest ono dla mnie odkryciem. Jestem w połączeniu z moim marudzeniem nad sobą, wartością dodaną.
Jeżeli wciąż będę odpędzał od siebie innych, to moja samotność będzie rozkwitała, a cierpienie zamieni się w zgryzotę.
Otworzyć się na innych, nauczyć się słuchać. Rozumieć ich potrzeby i oczekiwania. Zacząć lepiej widzieć. Nie tylko siebie, ale także dla INNYCH.


Mk 6, 34-44

Gdy Jezus ujrzał wielki tłum, ogarnęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: "Miejsce jest puste, a pora już późna. Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia". Lecz On im odpowiedział: "Wy dajcie im jeść". Rzekli Mu: "Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby im dać jeść?" On ich spytał: "Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie!"
Gdy się upewnili, rzekli: "Pięć i dwie ryby". Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie. I rozłożyli się gromada przy gromadzie, po stu i po pięćdziesięciu.
A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi. Także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i ostatki z ryb. A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.

2 komentarze:

  1. Brawo, piękne wnioski, tylko wcielić je w swoje życie. Życzę powodzenia. Masz tyle pięknego do przekazania innym, szkoda, żebyś to zatrzymywał dla siebie.
    "człowiek gdyby caly czas był szczęśliwy i zadowolony to by stracił zmysły. Tylko cierpienie uszlachetnia." Moje

    OdpowiedzUsuń
  2. Bóg karmi nas swoim Słowem
    Pozwolić je ...PRZYJĄĆ
    To co trudne i niemożliwe
    zamieni w ...MOŻLIWE

    OdpowiedzUsuń