16.08.2011

wtorek, 16 sierpnia


Czy moje czytanie Pisma ma sens?
Czy nie jest rytuałem, który zajmuję mi sekundy, a godziny poświęcam na blade życie?
Jak mam trafić do Królestwa, jeżeli nie pojmuję swojego życia. Gdybym rozumiał Pismo, rozumiałbym siebie. A jestem zagubiony i stracony.
U Boga wszystko jest możliwe, ale ja O TYM zapominam, trwonię dobre słowa, trwonię dobre uczynki. Jestem bogaty tylko w grzech, a takich Bóg nie chce, takich odtrąci.
Cóż więc mam zrobić ze swoim życiem, którego nie rozumiem, którego nienawidzę? Co mam zrobić z życiem, którego pragnę i które kocham?
Co otrzymam za swoje zmagania? Czy w ogóle powinienem na coś liczyć? Nie mogę powiedzieć jak Piotr, że opuściłem wszystko i poszedłem za Jezusem. Nie opuściłem niczego, a moja służba, to teatr, to statystowanie. Obłudna gra. Bywałem pierwszy, nie mogę unieść ciężaru ostatniego.


Mt 19, 23-30

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego".
Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: "Któż więc może się zbawić?"
Jezus spojrzał na nich i rzekł: "U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe".
Wtedy Piotr rzekł do Niego: "Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?"
Jezus zaś rzekł do nich: "Zaprawdę powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi".

1 komentarz:

  1. Przebudzony kamień jest bardzo zdziwiony.
    Z przebudzenia wynika, że nie jest kamieniem.
    Więc czym jest? Z jakiej materii zdziałany?
    Niewielkie jest moje poznanie, niewielkie,
    Moja wiedza jest skąpa, a to, co rozumiem,
    Jest owocobraniem mojej słabej wiary.
    Trud mój dopiero teraz się zaczyna,
    Boże, który jesteś dla mnie większym ciężarem
    Niż ja dla Ciebie.
    A chociaż upadam pod Twoim brzemieniem,
    Trwam pod nim.
    Bo pragnę zasiąść
    Na drugim brzegu człowieka,
    Na drugim brzegu brata,
    Na drugim brzegu myśli,
    Na drugim brzegu serca.
    Przy stole pojednania,
    Gdzie wszystko ma swój sens i ład,
    Gdzie nie ma żadnych sprzeczności i złudzeń,
    Gdzie duch nie walczy z oporem materii,
    Gdzie ostry topór nie godzi w pień drzewa,
    Gdzie krew nie płynie od ukłucia nożem,
    Gdzie woda nie jest przeciwna ogniowi,
    Gdzie nie istnieje szukanie i lęk.

    Dlatego wierzę, chociaż owa wiara,
    Która dla innych jest ojczyzną ciszy,
    Dla mnie jest jeszcze jedną
    Burzą.

    Dlatego wciąż od nowa szukam Cię i szukam,
    Jakby Cię za mało było w tym wszystkim,
    W czym Cię nieustannie widzę i czuję.
    Jesteś umęczony mną, Boże,
    Ale ja również jestem umęczony Tobą.

    Zerwane sieci w falach Genezareth,
    Gorzkie modlitwy, piwnice, ciemności
    I medytacje nad tajemną sprawą,
    Dlaczego ginie sprawiedliwy mąż,
    A zły zasiada w radzie człowieczeństwa,
    Dlaczego mędrzec pada pod toporem,
    A tłuste sadło żre włochaty szczur,
    Dlaczego kłamie czarna zakonnica,
    A Maria Curie była ateistką.
    Kołowrót męki, niepokój sumienia
    I karuzela grzechów, i upadek,
    I to pytanie, od którego bolą
    Wargi:
    Powiedz, czy tę rzeczywistość
    Może ocalić poezja?

    A potem znów wszystko od początku.
    Zawiłe drogi, zasadzki i sidła,
    Zerwane sieci w falach Genezareth
    I wizja kwitnącego figowca,
    Który jeszcze wieczorem
    Był uschniętym kikutem.

    Boże nauki, serc i intuicji,
    Pragnę odnaleźć nici, które łączą
    Serce z sercem, zjawisko ze zjawiskiem,
    Pragnę odnaleźć kiełki wszystkich zdarzeń,
    Ich sen i jawę, spoczynek i trud,
    I te klęczące w naiwnej pokorze
    Pyłki i ziarnka,
    I te przeciwko Tobie zbuntowane
    Góry gigantów,
    Abym mógł wreszcie zrozumieć i pojąć,
    Jak żyć, by przeżyć godnie odrobinę
    Wrogiego czasu.
    Jak żyć, by nie złamać
    Twego imienia -
    Ja, celnik, który kiedyś
    Będę Cię błagał o kromkę wieczności
    Jak o kromkę chleba.

    ( Rachunek Kamieni - Roman Brandstaetter )

    OdpowiedzUsuń