23.10.2010

sobota, 23 października

To już koniec? Czy ostatnia próba?
Drzewo figowe nie obrodziło. I ja czuję się podobnie po dwóch latach moich zmagań. Poddać się, rzucić to wszystko? Czy dać sobie jeszcze jedną szansę? Zawierzyć Bogu Ojcu i cierpliwie czekać na jutro, pojutrze. Na to, by było chociaż trochę lepiej?
Nie licytuję się z nikim na problemy. Przestałem opisywać każdy swój dzień, bo zamiast zrozumienia odczuwałem gorzki żal. Zamiast uspokojenia wpadałem w złość i gniew. Ale Ty Boże wiesz jak mi jest i co mi jest. Jak bardzo boli mnie ludzka samotność, obłuda własna i innych. W końcu jak nie potrafię od miesięcy poradzić sobie z utratą przyjaciela.
Drzewo figowe uratował ogrodnik. Ono samo było już bezbronne, suche, stare. Ja sam zrobiłem dla siebie tyle ile potrafiłem, więcej nie wiem czy nie potrafię, ale na pewno nie zdołam.
Każda minuta boli, każda godzina otwiera nowe rany. Gdy nie mam zajęcia, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie mam do kogo zadzwonić, do kogo się przytulić, wygadać i wysłuchać. Ludzi pełno, ludzi nie ma wcale.
Nie potrafię odpisywać na elektroniczne listy, wyzute z uczuć i bliskości. Nie umiem rozmawiać przez telefon z ludźmi, którzy nie potrafią słuchać, bo właściwsze wydaje im się stawianie ocen i leczenie własnych kompleksów. W końcu nie potrafię oszukiwać kobiet, które ofiarują mi swoje uczucia, w momencie kiedy ja nic, a nic do nich nie czuję. Nie potrafię już oszukiwać, gorzej wychodzi mi manipulacja i kaleczę kłamstwa. Niby zdrowieje, a czuję się jakby mój stan pogarszał się z każdym dniem.
Wieczorami, aby nie zwariować w tej ciszy zaglądam do kieliszka. Gdy nie mam za co pić, szukam lekarstw. Aby zasnąć, aby zapomnieć, aby nie myśleć, aby nie zwariować. I wiem, że to droga donikąd, że znowu się pakuję w bagno. Ale – właśnie – zawsze jakieś ale - nie potrafię już sam sobie pomóc. Ratuję mnie tylko obecność Jezusa. Teologicznie jest wszystkim, ale prozaicznie – już mi nie wystarcza.
Wiem, że brzmi to jak bluźnierstwo. Szczerość jednak nigdy nie jest sonetem. Zazwyczaj bywa dramatem.


Łk 13, 1-9

W tym czasie przyszli niektórzy i donieśli Jezusowi o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: "Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie".
I opowiedział im następującą przypowieść: "Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. 
Rzekł więc do ogrodnika: «Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?»
Lecz on mu odpowiedział: «Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć»".

1 komentarz:

  1. Ratuje ...ale... nie wystarcza...
    Ogrodnik ratuje drzewo, ale nie wie, czy ono wyda owoce. Nie wie, czy warto ?
    Drzewo figowe potrzebowało czterech lat...
    Tylko, czy ...AŻ ??
    Może warto ?

    OdpowiedzUsuń