18.12.2010

sobota, 18 grudnia

Czuję w sobie naiwność dziecka. Odczuwam, że Bóg jest blisko.
Przestraszyłem się dzisiaj. Bardzo. Nie wiedziałem czy to mój koniec. Łzy syna, który nie mógł mi pomóc, sąsiadka, lekarz, ratownik. Przestraszyłem się swojej bezradności. Nie mogłem się ruszyć, traciłem oddech, mgła przesłaniała mi twarze. I wtedy zrozumiałem, że chcę nadal, jeszcze.
Czy ty to był znak? Czuję się jakby ktoś wylał na mnie kubeł ziemnej wody. Nie tak dawno sam myślałem o śmierci, a kiedy czułem, że mnie spotyka, błagałem o życie.
Dziękuję. Ufam Ci Jezu.


Mt 1, 18-24

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów". 
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»". Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

1 komentarz: