12.01.2011

środa, 12 stycznia

Ciągle nie potrafię zrozumieć jak można było zabić człowieka, który uczynił tak wiele dobrego.
Nawinie podchodzę do sprawy? Czy nie znam Pisma, że zadaję zbędne pytania? A może nie wiem co napisać, a więc wypisuję brednie?
Każdy stawia pytania, nie każdy uzyska odpowiedź.
Moje poznawanie Pisma dwa walory. Pierwszy jest poznawczy, drugi literacki.
Słowa, które tworzą Ewangelię stanowią wodospad wzruszeń i inspiracji. Często czytam te Słowa na głos, jakbym deklamował wiersz. Interpretacja jest przeróżna. Zależnie od ewangelisty, mojego nastroju i lektur pobocznych, które właśnie czytam.
Natomiast, gdy odrzucę piękno słów i myślę wyłącznie o ich sensie, wtedy zaczynam się gubić. Wtedy nie wodospad, lecz lawina pytań zalewa najpierw moje biurko, potem pokój, całego mnie. Jestem wypełniony faktami z życia Jezusa. I zaczynam się zmniejszać, po prostu maleć. Jak okruch na stole, jak kropla, która od czubku kranu chwieje się, by w końcu rozpaść się na miliony nieuchwytne dla oka.
Dzisiaj jest podobnie. Czytam i czuję gniew. Przepełnia mnie. Traktuję Jezusa, nie jak bohatera powieści. To mój Bóg. A skoro czytam jak uzdrawiał i nauczał, to pytam: - Dlaczego Go zabiliście?
Dwa dni temu, męcząc się z nocą, wróciłem do jednej z najważniejszych książek w życiu, do Filozofii dramatu, Józefa Tischnera. I zakreśliłem to zdanie: Zbrodnia zabarwia wszystko, nawet świat daleko od zbrodni leżący. Moc jej obecności nie ma równej sobie.
Wyrwane z kontekstu? Nie, nie dla mnie. Zabicie Jezusa, szanując całą mistykę Tej śmierci, jest zbrodnią. Ona na nas ciąży, ona nas nie wyzwala. Herezja? A czymże jest herezja? Odstępstwem od norm i zasad, od politycznej poprawności?
Jezus zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Wspaniale! Ale został zabity. Zamordowany! Dla wypełnienia Słowa, przepowiedni? To zbyt okrutne, nielogiczne!
Dla mnie Jezus, nauczyciel, przyjaciel, Syn Boży jest postacią tragiczną i dlatego rozumiem Jego wołanie na krzyżu, Jego chwilowe zwątpienie, smutek i żal.
Byłem dobry, a mnie zabiliście – mógł powiedzieć. Nie powiedział? A skąd wiemy? Poetycki język Ewangelii uwodzi, ale często brakuje w Nim Jezusa – Człowieka.


Mk 1, 29-39

Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: "Wszyscy Cię szukają". Lecz On rzekł do nich: "Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem". I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

5 komentarzy:

  1. Nie zrozumiesz jak nie zaufasz Bogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie na tym polega piękno Ewangelii, że widać w niej BOGA CZŁOWIEKA. Jezus jak każdy z nas miał uczucia. Płakał nad Łazarzem i Jerozolimą. Tańczył na weselu w Kanie i uśmiechał się do dzieci. Ucztował z grzesznikami. Potrafił unieść się gniewem. Żalił Ojcu i bał się cierpienia.
    Mimo tych wszystkich pozornych słabości był (jest ) prawdziwym Bogiem.
    Miłość jest słabością, która pozwala się ukrzyżować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość nie jest słabością, Miłość jest siłą, która potrafi pokonać cierpienie i bół, dla tych, których się kocha. Prawdziwa, czysta Miłość jest to całkowite oddanie się Bogu (czy w życiu - człowiekowi, ale poprzez Boga), którego się kocha, nie oczekując nic w zamian. Kocham i to mnie uczłowiecza, jeśli boli to znaczy, że żyję, bo czuję. Tylko cierpienie weryfikuje i prostuje nasze ścieżki życia. Przeżywane w Miłości z Bogiem przybliża Nas do Niego. I to właśnie Jezus pokazał na Krzyżu. Ogrom Miłości, Zaufania Bogu mimo strasznego cierpienia fizycznego i psychicznego (skazano Go - choć był niewinny - ze strachu, z braku zrozumienia, upokorzono).

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, Miłość jest ...SIŁĄ i słabością zarazem.
    Jest bezbronna, oddaje siebie za darmo i często przeciw sobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Owieczko jeśli przeciw sobie, to znaczy jest nieodwzajemniona. Boga kochamy i On nas kocha a to siła, ogromna siła. Jest Miłością wzajemną. Dajesz bo kochasz, otrzymujesz, bo jesteś kochany. Bywa, że w życiu kochamy człowieka, który Nas nie kocha, nic nie czuje. Dlatego dziękujmy Bogu rownież za tą miłość, która poprzez swoje cierpienie jest bliższa Jezusowi Chrystusowi, a jednocześnie pozwala Nam poznać samego siebie. Miłość nigdy nie jest słabością jest pięknym darem, tylko od Nas zależy co z tym Darem uczynimy.

    OdpowiedzUsuń