Wciąż nie potrafię dotrzymać słowa… danego sobie.
Nie wiem już czy to ja opuściłem, czy zostałem opuszczony. Czasami czuję się jak worek treningowy, czasami to ja wyżywam się na innych, odgrywam. Lecz wiem, że to moje czasami jest rzadsze, dlatego tak boli, gdy najbliżsi – zamiast rozmowy stosują grę i podchody. Łzy lecą same, gdy kogoś milczy, by ukarać, a przewina nie jest znana.
Może powinien przestać liczyć i wierzyć w innych, a zacząć dotrzymywać słowa, które dałem sobie. Że wiara, że wyrzeczenia, że tylko wtedy będzie nagroda.
Mk 10, 28-31
Piotr powiedział do Jezusa: "Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą". Jezus odpowiedział: "Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi".
Najtrudniej opuścić SIEBIE, własnego demona, który karmi się miłością własną.
OdpowiedzUsuńOpuścić swoje racje i wyobrażenia ....
Opuścić tych, których się kocha ...
....z powodu i DLA Chrystusa.