Wiara czyni cuda, a zwątpienie żywi się grzechem.
Kobieta marzyła, by dotknąć płaszcza Jezusa. Wierzyła, że TO odmieni to jej świat, odsunie ból i cierpienie.
Jair prosił jedynie o dotknięcie. Wiedział, że dotyk Pana uratuje życie jego córki.
Czy można AŻ TAK wierzyć, tak silnie i bezwzględnie? W bólu nie szukać pogardy dla życia, tylko ufać Jezusowi. Dla mnie to nieosiągalna metafizyka, stan nierzeczywisty. Niepojęty dla rozumu. Mojego.
We mnie, człowieku pokaleczonym i poranionym, ran swoich nie goję wiarą, lecz sieję wokół zwątpienie. A ono żywi się grzechem.
To szczere wyznanie, nie hasło na afisz. To publiczna spowiedź.
Szukam rozwiązania dla swojego życia, ale czy w ogóle wiem jakie rozwiązanie dałoby mi poczucie spełnienia?
Mógłbym teraz ułożyć w litanie swoje pragnienia i tęsknoty. Ale czy poza ich nazwaniem robię cokolwiek by stały się one realne? Czy po pierwszej przegranej, z góry przewiduje pasma porażek?
Zaufać Jezusowi, że to On mnie prowadzi, a nie przypadek. Zaufać!
Mk 5, 21-43
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: "Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła". Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: "Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa". Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: "Kto dotknął się mojego płaszcza?" Odpowiedzieli Mu uczniowie: "Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»" On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: "Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości".
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: "Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?" Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: "Nie bój się, wierz tylko". I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: "Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi". I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: "Talitha kum", to znaczy: "Dziewczynko, mówię ci, wstań". Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Uwierzyć ... wstać ... dotknąć ...ZAUFAĆ
OdpowiedzUsuńWierzę w radość ni z tego ni z owego
w anioła co spadł z nieba by bawić się w śniegu
w serce co chce wszystkiego i jeszcze cokolwiek
w uśmiech
że ktoś wymyślił sobie koniec końców
i jeszcze mówi po co i co dalej
w matkę co zniknęła za furtką ogrodu
w Boga prawdziwego bo już bez dowodów
takiego co nie lubi teorii o sobie.
Ks. Jan Twardowski ,,Wierzę"
,,Wierzący niczego nie wie i nie pyta " - j.w.
Właśnie tak.
OdpowiedzUsuń"Niekiedy przytłacza cię duch przygnębienia, który zabija wszelką twoją radość, i który z wielkim trudem potrafisz pokonać mocą aktów nadziei. — Nie przejmuj się: jest to odpowiedni czas, aby prosić Boga o więcej łaski, naprzód! Odnawiaj radość walki, choćbyś przegrał jedną potyczkę. (Bruzda, 77)" Josemaria Escriva