18.02.2011

piątek, 18 lutego


Nieść swój krzyż to jedno, ale unieść go to często wysiłek ponad siły. Ale upadek nie oznacza przegranej. Nie musi.
Zyskać cały świat – a swoją duszę utracić. Przed tym się bronię, a raczej obroniłem. Wydawało mi się przed laty, że świat mam u stóp. Jakże byłem głupi! Jakże się myliłem.
Boli i uwiera mnie mój upadek, ale gdybym nie osiągnął dna, to czy dostrzegł bym Boga? Zaczął z Nim rozmawiać? Czy poznałbym ludzi, którzy zupełnie bezinteresownie wyciągają do mnie dłoń? Czy to ludzka dłoń Pana? Na pewno jest w tym geście boski dotyk.
Często poddaje się i głoszę to światu. Stoję przed lustrem z obrzydzeniem. Kulę się w fotelu, przyznając się do porażki i ryczę jak niemowlę.
Wydaję dźwięki, które nie są modlitwą, nie są żalem. Są rezygnacją. A potem dzieje się coś małego co staje się wielkie, że odzyskuję siebie. Dla siebie, dla innych, dla Boga. Przez innych. Przez Boga.



Mk 8, 34 - 9, 1

Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?
Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi".
Mówił także do nich: "Zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy".

3 komentarze: