Z moim szukanie jest tak: bez Jezusa nie potrafię, ale wciąż Go nie szanuję.
Bo co z tego, że czytam, że się modlę? Co? Skoro jest zagubiony, zapędzony przez samego siebie w ciemny róg nostalgii i łez.
Za kilka dni święta. Nie chcę im kolejny raz spędzać ich sam. Może skorzystam z zaproszenia rodziny byłej żony? Lepsze to wyjście, niż samotne utyskiwanie. Lepsze, bo wtedy będzie mi bliżej do zrozumienia cudu narodzin Jezusa. Będę blisko innych. Będę bliżej Pana w dniu Jego przyjścia.
Mt 1, 18-24
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem prawym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
Stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»".
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.
:) i bardzo dobrze :) !!!!!
OdpowiedzUsuńŚwięta z bliskimi przywrócą uśmiech i pod choinką coś się znajdzie :)
OdpowiedzUsuń