Sporo dobrych ludzi wokół mnie, kilku wspaniałych, a ja wciąż zagubiony i wciąż niepotrafiący.
Niepotrafiący – być. BYĆ – wdzięcznym, przyzwoitym, słuchającym, skruszonym.
Wciąż pyszny, wciąż zagubiony, wciąż tęskniący, pragnący. Nieprzyzwoity.
Nieprzyzwoicie kochający życie. Nieprzyzwoicie pragnący spokoju. Nieprzyzwoicie myślący o śmierci. Za dnia, w nocy. I w tej chwili, gdy dzień się żegna, a noc zaczyna. Gdy dusza rozpada się na kawałki.
Żadna brama dla mnie nie jest wyborem. Ani ciasna, ani szeroka. W swoim zagubieniu wciąż mam w sobie więcej z dziecka, niż mężczyzny. Wciąż nie potrafię dorosnąć. Wciąż naiwnie czekam na CUD.
Mt 7, 6. 12-14
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują".
Wszyscy łakną rozmnożenia chleba,
OdpowiedzUsuńparalityk cały w Lourdes się kąpie,
nawet biskup chce się dostać do nieba,
tak bez grzechu, wygodnie, porządnie.
A ja spadam stale z pieca na łeb,
jak słój z dżemem pękam na schodach
*** ks Jan Twardowski